Późnym wieczorem, za nami 400 km, przybywamy na miejsce. Czekają już tam na nas zacumowane tratwy i domki sypialne. W nich spędzimy pierwszą noc, następną już na tratwie. Od męża p. Jadwigi dowiadujemy się o dalszych naszych losach i po krótkiej imprezie idziemy spać. Rano załatwimy formalności i ruszamy.